Hity ze straganów 2017

Hity ze straganów 2017
Morze, góry, plaża, czy baseny - tym głównie przyciągają nas turystyczne miejscowości. Ale jak wiemy każdy chce zarobić, dlatego w sezonie niemal na każdym wolnym skrawku ziemi wyrastają stragany z pamiątkami lub jedzeniem. Od wielu już lat moim "hobby" jest łażenie po tych straganach. Nie, nie przepuszczam tam pieniędzy, w zdecydowanej większości oglądam. Patrzę sobie na te same, powtarzające się co roku i w każdym miasteczku pamiątki Made in China. Czasem z przyklejonym napisem: "Mielno", "Ustka", "Łeba"... Wyszukuję czegoś oryginalnego, a przede wszystkim szukam hitów lata. Czegoś, co w danym roku potrafi zawojować turystami - tymi młodszymi, ale także i tymi starszymi. Swoje spostrzeżenia publikuję na blogu. W tym roku podzielę się z Wami trzema znaleziskami.

Pierwsze raczej Was nie zaskoczy, to absolutny hit 2017 roku - fidget spinner:

Cena od 4 zł (na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku) w górę. Widziałem też takie z ponad 100 zł. Oryginalne i (głównie) podróby. Kształt tradycyjny i niekoniecznie - np. w kształcie gwiazdki ninja albo tarczy Kapitana Ameryki. Te tańsze kupują głównie dzieciaki, ale droższymi interesują się dorośli. Nie jest niczym nietypowym kupujący, który ma już kilka spinnerów, ale kupuje sobie nowy. Mnie jakoś ten szał ominął, może to dlatego, że mam już te dzieści lat. A może po prostu nie kręci mnie kręcenie spinnerem. A uwierzcie mi, że nawet zastanawiałem się, czy sobie nie kupić. Ostatnio sporo stresów dookoła, a to podobno uspokaja. Pooglądałem, zakręciłem i jakoś nie oszalałem na punkcie tej zabawki. Ale co kto lubi. Jedno jest pewne, handlarze, którzy wyczuli szał, zrobili spore zamówienie z Chin, mają dzisiaj z tego spore zyski.

Hit drugi jest raczej dla najmłodszych, takich, którzy w swoich łapkach nie utrzymają jeszcze spinnerów:

To maskotki przedstawiające bohaterów popularnych kreskówek. Jasne, takie są co roku, ale jakoś w tym niemal na każdym straganie dostrzegłem zaskakującą ilość piesków z Psiego Patrolu. Nie wiem, może to fakt, że od jakiegoś czasu w moim domu lecą głównie bajki, może to dlatego, że dzielne pieski z kreskówki stają się coraz bardziej popularne. Ale gdzie się nie ruszyłem, to obok wspomnianych wyżej spinnerów wisiały psiaki z patrolu. I dobrze, bo to pozytywni bohaterowie z bajki, którą bez obaw można puszczać dzieciom. Szkoda tylko, że przy cenie jak z markowego sklepu dla dzieci, dostajemy jakiś taki kiepski produkt. No popatrzcie sami na zdjęcie wyżej, psiaki wyglądają jakby je potrącił samochód.

Hit trzeci - dla dorosłych i dla dzieci. I przy okazji mój prywatny hit lata:

Jest to hit gastronomiczny, obecny w każdej miejscowości, którą odwiedziłem w to lato. Od Helu, przez Władysławowo, po Gdańsk. Czasem różnie nazywany, mnie akurat przypadła do gustu nazwa z Helu - Bąbel Gofer. Tak, to stare dobre gofry, tylko w nieco innym kształcie - giętkie ciasto z bąblami, zwinięte w rożek, a do środka napakowane co tylko się da i jeszcze polane sosem. Bomba kaloryczna, katastrofa dla portfela, ale jakoś nie mogłem się opanować i codziennie musiałem sobie kupić jednego. Jakie to szczęście, że już wiem, gdzie takie sprzedają w Poznaniu. Jeszcze większe szczęście, że w miejscu, które nie jest mi specjalnie po drodze, więc jest nadzieja, że nie dostanę cukrzycy ;)
Read More

Nie taki parawan straszny

Nie taki parawan straszny
Oto zdjęcie zrobione na samym czubku Półwyspu Helskiego. Tam, gdzie zaczyna się Polska stoi pierwszy parawan.

Od kilku lat w wakacje parawany stają się tematem numer jeden w większości polskich mediów, zaraz obok Barszczu Sosnowskiego. Przyznam, że nie jestem tutaj bez winy, bo sam parę razy wyśmiewałem odgradzanie własnych działeczek nad morzem. Nie jestem pewien, ale coś na ten temat chyba nawet znalazło się na tym blogu i jak dotąd zdarzało mi się być jedyną osobą, leżącą na plaży i nieodgrodzoną od reszty rodaków. W sumie, to nie musiałem tego robić, bo wszyscy byli już odgrodzeni ode mnie. W tym roku jednak stało się inaczej, postanowiłem postawić na plaży parawan.

Urlop 2017 to dla Rodziny Nicponiów kilka dni (mniej lub bardziej słonecznych) spędzonych we Władysławowie. A jako, że po raz pierwszy w wakacyjnym plażowaniu uczestniczyli Nicponie w liczbie trojga, uwaga skupiła się na najmłodszym, zwanym na tym blogu Anakinem. Początkowo nie planowaliśmy wyposażenia się w parawan, ale skoro nasza kwatera oferowała go w zestawie, to postanowiliśmy wziąć ze sobą już pierwszego dnia.

Bez młotka, za pomocą znalezionego kamienia, rozstawiłem to plażowe cudo i okazało się, że to jednak całkiem przydatna rzecz. Szczególnie, gdy ma się małego brzdąca. Kilkunastomiesięczny Anakin oszalał na punkcie plaży i morza. Tu, tam, do wody, w piach. Jak każdy w tym wieku był nie do opanowania. A dzięki parawanowi, mogliśmy mieć kilka chwil odpoczynku, bo przynajmniej z trzech stron był odgrodzony. Kiedy więc skupił się na posiłku składającym się z ciasteczka z piachem, przez ten czas nic go nie rozpraszało. Choć trochę dało się ograniczyć jego zapędy do zabawy wszystkim, co tylko było na plaży i gramolenia się na cudze ręczniki. A i przy przewijaniu (z różnych powodów uważam, że taki maluch nie powinien biegać na golasa po plaży), oszczędziliśmy innym plażowiczom wątpliwej przyjemności oglądania tego, co się działo na naszym stanowisku. Do tego wiatr nie porwał piłki, wiaderka i paru innych drobiazgów... cóż za rok chyba sobie kupimy swój parawan.

Te argumenty, to tylko część, przedstawiona przez rodzinkę z małym dzieckiem. Każdy pewnie może przedstawić kilka innych (np. ochrona przed wiatrem), ale sam ze zdziwieniem odkryłem, że te parawany nie są takie złe. Oprócz wad, mogą też mieć jakieś zalety i chyba nie ma co robić z nich wielkiej sensacji. A we Władysławowie nawet ratownicy sobie z nimi poradzili - aby bez przeszkód dobiec do brzegu, utorowali sobie drogę własnymi parawanami :)
Read More