Belgijski Park

Po długiej przerwie, spowodowanej kilkumiesięczną abstynencją, na bloga powraca recenzja piwa. Na początek będzie to trudno dostępne, (choć dla chcącego nic trudnego) belgijskie piwo Park. Ta  buteleczka przywędrowała do mnie prosto z Belgii i trochę się naczekała. Dokonajmy więc uroczystego otwarcia butelki.

Ptssss

Zapach świeży, a kolor jasno bursztynowy. To co rzuca się w oczy w pierwszej chwili to "warkocz" bąbelków, który po chwili przechodzi w regularny strumień, niezbyt intensywny, choć też nie taki mały. A smak?

Smak orzeźwiający, z nutą goryczy, która pojawia się na początku i kiedy wydaje się, że będzie stawać się coraz intensywniejsza, zanika. W ustach dość długo zostaje delikatny posmak chmielu. Piana jest z początku dość gruba, nawet na 4 palce. Co prawda w miarę picia opada, ale nie zanika zupełnie. Piwo piłem dość długo i do samego końca na powierzchni utrzymywała się piana grubości połowy palca.

Park to na prawdę dobre piwo i jeśli tylko będę mieć okazję, to na pewno go kupię raz jeszcze. Jak dla mnie, to piwo na 5.